środa, 3 września 2008

Paliwo w USA…

Ropa naftowa to dosłownie TO, co napędza Amerykę, więc paliwo zasługuje na osobną notkę. Ropa napędza amerykańską gospodarkę (cały przemysł motoryzacyjny). Ropa napędza także amerykański przemysł zbrojeniowy (bo przecież o ropę toczy się wojna w Iraku, zacznie się wojna w Iranie, o ropociągi walczy się w Gruzji, Czeczenii, walczyło w byłej Jugosławii, itd.) Co dziwne, zawsze gdy na danych terenach znajdują się złoża roponośne, to religią panującą w tym rejonie jest Islam.
Oczywiście wszyscy chcieliby móc w Polsce tankować benzynę po około 2,2zł/litr (kalkulacja na dzień 4 września 2008, a rok później tj. w październiku 2009 jest to 1,75zł/litr). Tutaj macie zawsze aktualną cenę paliw w całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ale, gdy okazuje się, że za te 3,6$/galon (w najtańszych paliwowo stanach około 3,3$, a najdroższych już ponad 4$/galon, a rok później odpowiednio 2,6$ i 3,5$ za galon) nalejemy nie naszą 98-mkę czy 95-tkę, a jedynie 87 oktanów, przestaje dziwić fakt, że jest ona tak tania. Chociaż niby nie, bo w USA określa się liczbę oktanową za pomocą MON (Motor Octane Number), gdzie europejskim odpowiednikiem amerykańskiej LO 87 jest nasza pospolita 95-tka wyznaczana metodą RON (Research Octane Number). Tu jeszcze na wielu stacjach można zatankować (za ok. 3$/galon, a jesienią 2009 za 2$/galon) 85-tkę! Jest to etanol, nazywają go oni tu (FlexFuel), co chyba odpowiada naszym BioPaliwom. Oczywiście tu nie zatajają faktu, że ma ono tak niską wartość energetyczną, chociaż gdy poszukałem na Necie to niby ma przelicznikowo względem zwykłej benzyny 100-105 oktanów! Trudne to wszystko do pojęcia, jak ceny paliw w Polsce!;) W USA jeżdżą na Flexie tylko te… nowocześniejsze auta, zazwyczaj furgonetki o dużych silnikach o wysokim stopniu sprężania. To, że jeżdżą na Flexie jest dobrą kartą przetargową producenta samochodu w walce o klienta – „Naszym autem, na Flexie oszczędzisz 1,500$/rok. (po przejechaniu 75 tys. mil rocznie).
Olej napędowy kosztuje dziś około 4,2$/galon, by rok później stanieć na 2,85$/galon. Chyba zmieniono opodatkowanie diesla, a co za tym idzie znacząco obniżono jego cenę, by ludzie powoli przyzwyczajali się do oszczędnych turbodiesli. Na stacjach najczęściej wkłada się w dystrybutor kartę kredytową, naciska się guzik z liczbą oktanową paliwa (od 87, 89, po 92), leje tyle ile się zechce i odjeżdża. W dzień można także zatankować i zapłacić gotówką, ale nocami najczęściej najpierw należy zapłacić, a później można tankować. Prawie codziennie w wiadomościach pokazują kolejnego kierowcę, który zaparkował swoje auto przy dystrybutorze, zatankował, poszedł zapłacić, a tu mu jakiś „czarny” nim odjechał, bo kluczyli zostawił w stacyjce, a czasem i włączony silnik (tu się go nie gasi, gdy się wychodzi na krótko, bo nie trzeba oszczędzać na wypalanym darmo paliwie).
O 75 centów podrożało w USA paliwo w ciągu ostatniego roku (od maja 2007 do maja 2008). 9 centów podrożało w ciągu ostatniego tygodnia. A od mojego przylotu, gdy na „mojej” stacji benzynowej Speedway kosztowało odpowiednio: Regular (87 oktan) – 3,29$; Plus (89 okt) – 3,39$; Premium (92 okt) – 3,49$, po miesiącu trzeba było wydać już odpowiednio: 3,57$; 3,67$; 3,77$, a na Diesla – 4,19$. Paliwo jest kolejną z tych rzeczy (prócz żywności), na którą nie nakłada się 6% podatku obrotowego (tzw. TAX). Tzn. podatek jest już wliczony w cenę, a nie, jak ze wszystkimi innymi rzeczami, dopiero przy kasie zapłacimy 6% więcej, niż wynosi cena na metce czy opakowaniu. W końcu paliwo to to, co napędza Amerykę dosłownie i w przenośni.
Na stacji Shell też mają superpaliwo V-Power. U nas ma ono niby 99 oktan, a tu tym super extra paliwem jest 92 oktanowe:) Ale po co się tu tym martwić, skoro moc auta zaczyna się od 200 KM, więc ewentualna strata kilku koni mechanicznych przez zatankowanie gorszego paliwa jest niezauważalna. Ale przez zauważalny wzrost cen paliw zaczęły się oszustwa na stacjach benzynowych. Galon coraz częściej nie ma objętości galona, a np. 3,5 litra, a paliwo 87 czy 92 oktanowe ma oktanów o wiele mniej, niż jest napisane na dystrybutorze. Dla Amerykanów obecne ceny są kosmiczne. Codziennie padają te właśnie słowa – price from space. A granicą psychologiczną, którą do wakacji (pisałem tę notkę w maju) może osiągnąć galon paliwa są cztery dolary za galon (zaznaczam, że w Polsce obecna cena wynosi około 7,5$/galon – przeliczając przy cenach w Polsce po 4,5zł/litr, a 1$= 2,3PLN). Jeśli tankować, to najlepiej rano, bo cena jest niższa. Właściciele stacji robią taki myk, że rano obniżają cenę, bo wszyscy pędzą do pracy i nie mają czasu zatankować. Ale w głowie koduje się im, że na owej stacji było tanio. Wracają, cena jest już o 10 centów wyższa, więc oszczędzający niestety musi ją zapłacić, by następnego dnia dojechać do pracy (a jeździ się do niej nieraz i po 100mil dziennie, czyli wypala około 3-5 galonów, podczas gdy przeciętny zbiornik mieści ich około 16.
W Polsce na każdej stacji benzynowej jest kilkanaście kamer śledzących klientów, czy czasem nie uciekną z bakiem pełnym paliwa. Tu pewnie też uciekają, ale tu strata jest niewielka. Cały 60litrowy zbiornik kosztuje ok. 50$, więc po co się narażać? Że też nikt jeszcze nie odkrył, że można podjechać na stację benzynową z np. „pożyczonymi” od jakiegoś wraku tablicami rejestracyjnymi i spokojnie później odjechać;) Albo podjechać przodem auta, (z przodu w stanie Michigan nie trzeba mieć tablic rejestracyjnych, zatankować i odjechać na wstecznym?;)
No i wykrakałem. Wystarczyło tylko poczekać 3tygodnie od mojego przyjazdu do USA, gdy to w ciągu tygodnia litr paliwa podrożał o 9centów (do około 3,50$/galon), by lawinowo namnożyły się ucieczki z bakiem pełnym paliwa bez płacenia za nie.
Codziennie w wiadomościach jest informacja o „Jump on the pump” czyli o skoku (ceny) na dystrybutorze, albo pojawia się Pump Raport. U nas jest informacja o stanach na giełdzie czy sytuacja pogodowa, a u nich o dzisiejszej cenie paliwa. Przed wojną w Iraku płacili za nie niecałego dolara za galon. Jeszcze kilka lat temu było po niewiele ponad dolar za galon, więc teraz, gdy płacą 3-4x tyle, to naprawdę jest powód do narodowych wywodów i analiz.
W różnych konkursach w radio albo w telewizji dawniej, podobnie jak u nas, można było wygrać np. darmowy weekend w SPA, wycieczkę, kosmetyki, a obecnie… talon na paliwo. Naprawdę! W końcu tu każdy ma samochód, więc i każdy musi wydawać coraz więcej na paliwo. Tanie SPA może sobie tanio wykupić w ofercie LastMinute, wycieczkę podobnie, na dobrą cenę kosmetyków zapolować w jakiejś promocji, albo otrzymać w prezencie, ale paliwo już tańsze nie będzie. Talon na Free Gas za 100- 200 czy 500 dolarów, albo na 100 galonów paliwa jest obecnie pragnieniem milionów Amerykanów. Jest idealnym prezentem na Dzień Matki (obchodzą go tutaj 11 maja). A Chevrolet, do kilku modeli nowozakupionych samochodów daje kartę upoważniającą do tankowania przez rok lub dwa lata, paliwa po 2,99$/galon. Później taką samą promocję dla swoich klientów wprowadził Chrysler, Dodge i Jeep. Akcja zwie się LetsRefuelAmerica.com. Jeśli jest to oferta bez żadnych ograniczeń (np. maksymalnie 100 galonów miesięcznie), to myślę, że można „puścić Chevroleta z torbami”. Oni po prostu nie wiedzą, co potrafią nasze „mrówki”, które jadą na Ukrainę lub Białoruś, tankują pełen zbiornik taniego paliwa, w Polsce je wypompowują, znów jadą na za wschodnią granicę, tankują i tak w koło zarabiając jedynie 1 PLN na litrze. Niech tylko paliwo dojdzie do 5$/galon, wtedy taka zabawa z kuponami paliwowymi Chevroleta opłaci się nawet w Ameryce. Do osobówki wchodzi około 16 galonów, ale do Pickupa już po 30-40 galonów.
A jednak… – gdy poznałem szczegóły promocji wszystko stało się jasne. Paliwo należy się nam po te 2,99$/galon tylko przez pierwsze 12tys. mil w danym roku. Jedynie to najtańsze (87 oktan) lub diesel. Tankowane jedynie na wybranych stacjach przy pomocy karty kredytowej, by można to było kontrolować. Oj, muszą mieć jakiegoś Polaka w zarządzie Chevroleta;)
Kolejna rada, by oszczędzić benzynę – jeździć z zamkniętymi oknami, bo otwarte okna powodują większe opory powietrza i spalanie paliwa. Wypakować z samochodu wszystkie zbędne rzeczy, by auto ważyło jak najmniej, przez co będzie szybciej i bardziej ekonomicznie się rozpędzało. A nie ukrywam, że w amerykańskich, wielkich bagażnikach można czasem zmieścić pół garażu zbędnych rzeczy. Teraz tylko pora na poradę typu – należy schudnąć do normalnych, europejskich rozmiarów, przez co średnia statystyczna amerykańska rodzina będzie miała 100-150 kg mniej do wożenia w samochodzie.
I kolejna porada w kolejnych wiadomościach, tym razem mechanika samochodowego, by za 400-1200$ wymienić filtr paliwa i pompę paliwa. Wtedy cały układ będzie działał bardziej sprawnie, a co za tym idzie – oszczędnie. Taki spryciarz!
No i wreszcie ktoś (jeden z dziennikarzy TV) normalnie spojrzał na tzw. „oszczędności”. Ja widzę je od razu. Np. jednym rzutem oka na tablicę z cenami paliw, że obecnie nie ma sensu lać paliwa Flex (85 oktanowego za 3,10$) tańszego od zwykłego paliwa zaledwie o około 50 centów, czyli około 15%, bo silnik musi go spalać o 15-20% więcej, więc nie ma oszczędności finansowej, a strata. Wreszcie zrobili kalkulację, jak daleko może być oddalona tańsza stacja benzynowa, która proponuje paliwo o 10 centów tańsze, by nam się opłacała wycieczka do niej. Przy prawie pustym baku, byśmy mogli zatankować do pełna, stacja nie może być dalej niż 3 mile. Bo inaczej potencjalny zarobek zeżre nam koszt dojechania do owej stacji. A może po prostu wystarczy przesiąść się do malutkich samochodów, jak robi to większość cywilizowanego świata? Może Amerykanie kiedyś do tego dojrzeją. Bo już naprawdę jest nudne, że przynajmniej 20% wiadomości dziennie to kolejne wydarzenia przy dystrybutorze. Narzekania klientów stacji benzynowych, narzekania właścicieli stacji na coraz częstsze kradzieże paliwa, porady ekspertów, co robić, by auta mniej paliły, itp.
Jest 23 maja (notka została napisana w maju, ale obecne ceny przekalkulowałem na wrzesień). Benzyna już wszędzie w stanie Michigan przekroczyła 4 dolary za galon. A jeszcze kilka m-cy temu to był najczarniejszy scenariusz, który miał się spełnić (a najlepiej, by nigdy się nie spełnił) co najwyżej dopiero w wakacje, gdy Amerykanie zaczynają masowo podróżować. Za 3 dni (26 maja) jest w USA święto Memorial Day. Wypada w poniedziałek, więc mają przedłużony weekend. Oczywiście w kraju pracoholików nie mówi się o przedłużonym weekendzie (które w Polsce potrafią mieć nawet 9 dni, gdy odpowiednio weźmie się 2-3 dni wolne w okolicach 1-3 maja). Tu mówi się nie o dłuższym weekendzie, a o krótszym tygodniu pracy. Pytają w TV, co planują w tegoroczny, ostatni majowy, 4 dniowy tydzień pracy? Zazwyczaj jechało się całą rodziną w jakiś ciekawy zakątek stanu, którego jeszcze nigdy się nie widziało. Ale przy obecnych cenach benzyny, Amerykanie w te święta przejadą 11 miliardów kilometrów mniej, niż rok temu.
I kolejna nowinka. Z racji drogiego paliwa, niektóre firmy wprowadziły… 4dniowy tydzień pracy dla swoich pracowników. 4dni w tygodniu pracują po 10godzin, i jeden dzień mają wolny. To pozwala zaoszczędzić ponad 20% na paliwie. Tu średnio dojeżdża się do pracy około 30mil, a nierzadko nawet i 100mil (czyli 160km, którą to odległość tutejszymi autostradami pokonuje się w 1,5godziny – czyli tyle czasu, ile zajmuje „dobry” korek w Warszawie;)
Właśnie jakiś polityk rozpoczął burzę wypowiedzią, że ceny paliw powinny być wysokie, a nawet jeszcze wyższe, by ludzie musieli kupować mniejsze i oszczędniejsze auta. Ale Ameryka nie dojrzała nie tylko do małych aut, ekologii, ale nawet do oszczędnych silników na ropę. W Polsce już ponad 60% sprzedawanych nowych aut to TurboDiesle, a u nas? No i się stało… po raz pierwszy słowa „u nas” dotyczą Ameryki. Czyli powoli się amerykanizuję?! No way!
A kilka dni później nowy trend na stacjach benzynowych. Cena za paliwo, gdy płacimy kartą kredytową wynosi 3,74$, ale gdy zapłacimy gotówką, to wynosi już tylko 3,65$. Dlaczego? Bo ludzie tankują za coraz mniejsze kwoty (są tak naiwni, że myślą, że jutro będzie taniej!), więc opłata jaką ponosi właściciel stacji benzynowej za obsługę karty kredytowej klienta jest niemałą częścią jego zysku. Więc woli dać 9centową zniżkę na galonie za płatność gotówką, niż tracić centy lub procenty, gdy ktoś zatankuje kartą za np. 15dolarów.
Kolejna nowość. Można sobie wgrać do telefonu komórkowego specjalną aplikację (albo wejść na odpowiednią stronę jak mamy tel. z przeglądarką) i telefon sam pokaże drogę, albo przynajmniej poda adres najbliższej taniej stacji benzynowej. Oni naprawdę dostali fioła na punkcie cen paliwa. Codziennie w każdych wiadomościach jest jakaś nowinka odnośnie tego, jak mniej płacić za benzynę.
Jeden z właścicieli stacji obniżył cenę o 20centów na galonie. Co się wówczas stało? Kolejka ustawiła się tak długa, jak u nas za czasów „komuny”. Jeszcze trochę i wprowadzą kartki na paliwo – wreszcie Ameryka ujrzy zalety socjalizmu paliwowego:) Kolejka liczyła kilkaset metrów, trzeba było czekać około godziny na zatankowanie. Znając głupotę Amerykanów, pewnie połowa z tankujących i tak nie zatankowała do pełna – bo z pustym bakiem nie przyjechali. A nawet gdyby zatankowali cały zbiornik, to zarobiliby na nim około 3$ (16galonów x 0,2$). Tak tu się oszczędza. W ciągu tej godziny ciągłego podjeżdżania w kolejce wypalili… pewnie paliwa za 4$. Może nawet zwolnili się z pracy, tracąc godzinową pensję, by taniej zatankować? Tylko oni tak to potrafią.
A teraz w poważnym programie porównują wszystkie możliwe metody oszczędzania paliwa – od dodatków uszlachetniających do benzyny, przez tankowanie paliwa lepszej jakości (droższego, ale silnik mniej go spala), przez megnetyzery paliwa, jakieś inne cuda i perpetuum mobile, po ogniwa paliwowe, auta hybrydowe i przerabianie diesli na olej z frytek (oleju takiego wszelkie McDonalds’y, Burger Kingi, itp. produkują dziennie setki ton).
Terenowy hybrydowy Lexus RX400h jest jedynym autem, które widziałem, by w mieście paliło mniej, niż na autostradzie (w mieście 10,5l/100km, na HighWay’u – 11,4l/100km). Oczywiście nie podają, co jaki czas trzeba wymienić te kilkanaście akumulatorów w Lexusie, oraz ile taka wymiana kosztuje. I czy takie auto sprawdza się tam, gdzie zimą temperatura spada do -20st C, wtedy sprawność i pojemność akumulatorów BARDZO spada. Ale w Kalifornii i Arizonie, gdzie zima oznacza spadek temperatury z +40st C do +20st C, takie auta na pewno mają rację bytu. Albo i w ogóle auta w pełni elektryczne, gdyż prąd mają tutaj taniutki.
I kolejne wiadomości i kolejne przebłyski amerykanizmu. W wysokiej cenie benzyny oni oczywiście odnajdują też dobre strony. Wiele osób rzuca palenie, bo skoro rośnie ilość pieniędzy przeznaczanych na paliwo, to brakuje ich na różne zbytki. Na jedzenie zawsze wystarczy, ale już papierosy po 4,5-5$ to ponad galon paliwa. Nikt nie rzucał palenia, gdy za jedną paczkę papierosów miał 2-3galony benzyny. Ale teraz, gdy za paczkę fajek ma się jedynie galonik paliwa, wszyscy na potęgę chcą zamienić papierosy na benzynę. Na wielu stacjach na tablicach z ceną paliwa są wywieszane cztery ceny: Cena paliwa najtańszego, najdroższego, Diesla oraz taką samą czcionką… cena paczki Marlboro.
Jedyną osobą naprawdę się cieszącą z ceny paliwa sięgającej 4$ za galon jest… właściciel fabryki cyferek. Całą dobę, pełną parą produkuje te wszystkie czwóreczki, które wkrótce zostaną wystawione na wszystkich przystacjowych tablicach i pylonach z cenami. I ma nadzieję, że za kilka miesięcy takim samym powodzeniem będzie cieszyła się piątka.
I znów coś nowego. Po autostradach w USA jeżdżą takie specjalne samochodu, które pomagają ludziom zepchnąć auto, odholować, zabezpieczyć, by ich jakiś 40kołowy truck nie zmiażdżył na poboczu czy na wolnym pasie. Oczywiście na swoim pokładzie taki samochód ma wiele galonów paliwa dla wszystkich tych, którym go zabrakło. Dostaje się za darmo 1galon benzyny, by dojechać do pierwszej stacji. Za darmo, by wszystko trwało jak najkrócej i nie było niebezpieczeństwa, że jak ktoś będzie za takie paliwo płacił, czy podawał dane, to ich wszystkich za kilka dolarów roztrzaska jakiś pędzący TIR. I co teraz się dzieje? Coraz więcej osób staje na autostradzie i udaje, że brakuje im paliwa. Dzwonią po pomoc, pan przyjeżdża, wlewa galon paliwa i taki delikwent odjeżdża, by chwilę  później powtarzać taki sam numer na innej autostradzie, albo dzień później na tej samej. Zaczynają kombinować… Wkrótce powiedzenie „Polak potrafi” zamieni się, albo przynajmniej dostanie przyrostek „Amerykanin też próbuje”

Sorry, jak komuś notka wyda się nudna, ale wyczerpałem w 101% amerykański temat paliwowy.
  

1. Najdroższe dostępne w USA paliwo – Shell V-power, 99 oktanów wg. norm europejskich, cena… 1,92 zł/litr.
2. Dystrybutor paliwa. Miejsce na kartę kredytową, a na górze monitor LCD na którym lecą reklamy, byśmy w momencie tankowania się nie nudzili;)
3. Wiele skrzyżowań w USA wygląda tak, jak tutaj – cztery stacje benzynowe po jednej w każdym narożniku skrzyżowania. Tutaj Citgo, w tle BP, a po przekątnej Speedway i Marathon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad...